piątek, 6 grudnia 2013

" Zapachy i kolory"


Cóż za radość poczuć na nowo tak swoiste zapachy jak woń orzeszków ziemnych pieczonych na ulicach Dakaru, parzonej herbatki "ataja", smażonych ryb na plaży w Ngor i tradycyjnego dania "thiebudjen", czyli ryżu z rybami... Są też zapachy niezbyt przyjemne jak spaliny niezliczonych aut, busów, busików poruszających się po ulicach stolicy Senegalu. A wszystko to w dominujących kolorach: niebieskie autobusy, żółto-niebieskie busiki i żółto-czarne taksówki... Dobrze, że Dakar znajduje się na półwyspie i jest otoczony Oceanem, co pozwala na chwile oddechu od miejskiego zgiełku i gwaru oraz kontemplacje błękitu Atlantyku. 

Pierwsze 3 tygodnie spędzone w Dakarze były obfite w spotkania ze znajomymi i przyjaciółmi oraz odwiedzanie starych kątów. Bardzo wzruszająca była msza, która sprawowałem w mojej dawnej wspólnocie braci z Taizé. Piękne były także 2 dni spędzone w klasztorze benedyktynów w Ker Moussa.   



Nie da się nie zauważyć wielu zmian jakie dokonały się w Dakarze: nowe budynki, nowe drogi i skrzyżowania, nowe sklepy i hotele… Z drugiej strony awaria wodociągu dostarczającego wodę dla stolicy skutecznie utrudniała życie całej aglomeracji przez prawie 2 tygodnie. Ja też „cierpiałem” kiedy z kranu nie leciała woda i nie mogłem wziąć prysznica w chwili kiedy temperatura powietrza dobijała do 40˚C… Na szczęście po trzech tygodniach opuściłem Dakar by w końcu dotrzeć do celu mojej podroży: Kedougou...  




Brak komentarzy: